Komentarze: 5
Kupiłem sobie narty używane od kolesia, który mieszkał prawie dwieście kilometrów ode mnie. Upierał się o odbiór osobisty, bo były to dość drogie narty wyczynowe. Trochę mnie to mierziło ale stwierdziłem, że tak już zdecydował los, dlatego wziąłem dupę w troki i śmignąłem sobie do Krakowa pociągiem. Przyjechałem wcześnie rano, pogadałem z kolesiem, po czym z nartami na ramieniu pozwiedzałem trochę stolicę Małopolski. Piwa też posmakowałem.